Z pewnością doświadczyłeś tego po wielokroć: zaczynasz modlitwę i nagle nie wiadomo skąd pojawiają się natrętne myśli. Z łazienkowego kranu dochodzi cię kap-kap; dawno niewidziani znajomi pukają do twojej głowy; z pustej lodówki dobiega cię echo wołające o zakupy; no i przypomina ci się szef, który oczekuje pracy wykonanej „na już".
Zastanawiasz się, dlaczego te myśli pojawiają się właśnie teraz. Przecież miał to być święty czas poświęcony jedynie Bogu! Tylko ty i On, bez natrętów zakłócających spotkanie. Jesteś poirytowany tą sytuacją, może nawet rozczarowany sobą - znów modlitwa nie wyszła ci tak, jakbyś chciał. Rodzi się zwątpienie w sens jej praktykowania.