Rozważania benedyktyńskie o Kościele
Wydawnictwo: TYNIEC Wydawnictwo Ojców Benedyktynów Dział: Rozważania Format: 125x195 Stron: 154 Oprawa: miękka ISBN: 9788382050998 INDEKS: TYN0673B55603Opis
Święty Benedykt mówi w swojej Regule, że zanim postawi się zadania wstępującemu do klasztoru, trzeba najpierw pytać, czy naprawdę szuka Boga:
Przydzieli się im mnicha starszego, takiego, który umie pozyskiwać dusze, by ich bardzo uważnie obserwował. Trzeba badać troskliwie, czy [nowicjusz] prawdziwie szuka Boga, czy jest gorliwy w Służbie Bożej, w posłuszeństwie, w znoszeniu upokorzeń (RegBen 58, 6–7).
Oblaci benedyktyńscy, dla których były prowadzone te rekolekcje – wiedzą to w szczególny sposób, że wszystko, co się dzieje, zaczyna się każdego ranka na nowo pytaniem, czy naprawdę szukam Boga? Również ja byłem oblatem zanim zostałem benedyktynem i to mnie również dotyczy. Odpowiedź jednak na pytanie: „czy naprawdę szukam Boga?” to nie jest zadanie tylko dla człowieka wstępującego do klasztoru. Rekolekcje, na które zapraszam – to jest miejsce dla każdego, do refleksji wielkopostnej, nie tylko wielkopostnej, bo i wielkanocnej i adwentowej. Każdej, wymagającej od nas przemiany i dodającej nam wytrwałości...
Mówimy nieraz: „kogo Pan Bóg kocha, temu krzyżyki daje”, przychodzimy do cierpiącego człowieka z radą: „wpatruj się w Jezusa cierpiącego”, a ten ma wtedy zupełnie dosyć i modli się: „Boże, żeby to się jak najprędzej skończyło!”
A jeśli się nie kończy – to przynajmniej pragnie, żeby byli obok ludzie, którzy go kochają. Jak jest kochany, to wtedy kochający wytrzymuje, a jak nie ma ludzi, którzy by go kochali – wtedy jest krzyk o śmierć. Eutanazja – to jest właściwie krzyk o miłość. Ludzie, którzy są bardzo kochani, to służba zdrowia może potwierdzić, jeśli proszą o skrócenie cierpienia – to z powodu, że nie chcą być dla nich ciężarem.
Wpatrywanie się w Jezusa Chrystusa pozwala to przezwyciężać. Trudno jest Go wtedy szukać, kiedy wszystko mnie boli, kiedy jestem otępiały i mam wszystkiego dosyć. Samo swoje bycie resztką wiary oddaję w takim stanie Chrystusowi, a jednocześnie – idzie łaska od samego Jezusa Chrystusa poprzez krzyż, jakiś obrazek, krzyżyk. To jak magnes przyciągający – to nie jest tylko moja chęć wpatrywania się, ale z całą pewnością nawet od wizerunku krzyża z pasyjką, bez pasyjki, z widoczną twarzą, z niewidoczną twarzą – to jest nawiązanie kontaktu poprzez ikonę. Przez ikonę rozumiemy wyobrażenie Boga w postaci człowieczej.
Krzyż jest wyrzutem sumienia dla tych, którzy potrafią w duchu, jednym umownym słowem new age – przejść przez życie bez żadnego cierpienia, samemu się wyleczyć, samemu się uwolnić od stresu, samemu być przekonanym o własnym sukcesie. Według nich, co niedobre – tego nie ma, grzechu też w zasadzie nie ma. Krzyż, który jest dla nich przeszkodą na drodze – chcą ominąć.
Kontemplując Twarz Chrystusa, można jednak zrozumieć, że poza krzyżem nie ma drogi do zbawienia, nie ma drogi do pokoju, nie ma drogi do szczęścia. Przyglądając się Mu, myśląc o Nim, jeśli mamy przed sobą obraz albo rozważanie w duchu, albo poprzez czytanie Pisma Świętego czy w najlepszym słowa tego znaczeniu – medytację. Nie mieszać z buddyjskimi, ale najlepsza medytacja czyli modlitwa wewnętrzna ma wielkie znaczenie / Leon Knabit OSB